Trylogia Mrocznego Elfa (aka pierwsze trzy tomy Legendy Drizzta) R. A. Salvatore, czyli niezwykła historia w świecie Forgotten Realms!

Cześć! po dłuuugiej przerwie wracam z nowymi pokładami motywacji do pisania swoich recenzji!

Dzisiaj na warsztat wezmę pierwsze trzy tomy (owianej już pewnym mitem) Legendy Drizzta! Będzie to jednak recenzja trochę nietypowa, ponieważ każdy tom opiszę "osobno" Starając się uniknąć większych spoilerów (pojawią się, jednak nie odbiorą przyjemności z lektury). To co, zaczynamy!

Księga I – ”Ojczyzna”

Bardzo dobrze napisany „pilot” serii o Drizzt’cie Do’Urden. Bohater należy do rasy drowów (bardziej potocznie w fantastyce nazywanymi mrocznymi elfami). Jest to lud czczący Lloth – okrutną Pajęczą Królową będącą dla mieszkańców podziemnego Menzoberranzan najważniejszym, jedynym bóstwem. Według podań, drowy zostały zdradzone przez swych braci – elfy z powierzchni, jednak Lloth przygarnęła osamotnioną rasę i otoczyła swoją opieką (o ile opieką można nazwać ciągłą potrzebę zaspokajania jej krwiożerczych pragnień). W ten sposób wszystko, co znajduje się na powierzchni – od jej zdradliwych mieszkańców aż do słońca – dla mrocznych elfów jest czymś, z czym powinni walczyć oraz głęboko nienawidzić.

Drowy są rasą okrutną, nienawidzącą jakiejkolwiek słabości, kierującą się prawem siły oraz podstępu. Podzielone są one na domy, z czego każdy ma miejsce w hierarchii zależne od jego potęgi. Normalnym są wojny pomiędzy nimi, jednak panują pewne zasady – dom zaatakowany musi zostać całkowicie zniszczony, w przeciwnym razie ocalały członek może wnieść oskarżenie do Rady Opiekunek, złożonej z głów ośmiu najpotężniejszych domów – wówczas nieudolnego agresora czeka straszliwy koniec. Rada Opiekunek jest praktycznie najwyższym organem władzy w społeczności drowów, pokazuje jednocześnie zdecydowaną dominację kobiet tej rasy nad mężczyznami.

W tej okrutnej rzeczywistości poznajemy Drizzta Do’Urdena – drowa o niespotykanych dla mrocznych elfów kolorze oczu – fiołkowym (przez co początkowo jego siostry myślały, że jest ślepy i chciały go zabić). Chłopiec wykazuje się niesamowitym talentem do walki – jest niesamowicie zręczny, jednocześnie w bardzo szybkim tempie poznaje podstawy magii mrocznych elfów, takie jak lewitacja. Nie ulega jednak indoktrynacji jak inni jego rówieśnicy, przez co ocenia postępowanie swoich pobratymców przez własny kręgosłup moralny – ceni sobie honor, zdradą natomiast gardzi. Jest ewenementem wśród swojej społeczności – nie ma sobie równych nie tylko wśród rówieśników, ale także wśród jego mistrzów. Obserwując otaczającą go rzeczywistość Drizzt zaczyna dostrzegać zło, jakim jest przesiąknięty jego własny lud oraz dobro tam, gdzie powinien czuć tylko nienawiść. W ten sposób zaczyna się jego niesamowita historia…

Księga I jest porządnie napisanym pilotem do dalszych losów młodego drowa. Poznajemy w niej tytułową ojczyznę bohatera oraz zasady w niej panujące. Salvatore zrobił to w sposób fenomenalny – nie przedstawia czytelnikowi od razu wszystkiego, jak to często bywa w powieściach fantasy, z czym spotkamy się na dalszych kartach opowieści. Autor pozwala, żebyśmy poznawali świat wraz z głównym bohaterem, odkrywali jego okrucieństwo oraz groteskowe kary, które spotkają każdego, kto się panującym w podziemiach regułą przeciwstawi, bądź co gorsza – sprowadzi na siebie niełaskę Pajęczej Królowej.

Język stosowany przez autora jest bardzo przyjemny w odbiorze. Salvatore umiejętnie przedstawia za jego pomocą postaci oraz ich cechy – czytając dialogi wiemy, kiedy mamy do czynienia z szlachcicem, a kiedy z przygłupim goblinem bądź szczerym gnomem. Oddając się lekturze byłem pod wrażeniem, w jaki sposób zostało podkreślone okrucieństwo świata tylko za pomocą linii dialogowych.

Wracając jednak do fabuły – jest niesamowicie wciągająca! Zawsze zabierając się za bardziej rozbudowaną historię (w szczególności rozbudowaną „optycznie” przez ilość tomów) troszkę zajmuje mi mentalne przygotowanie na poznanie nowego świata, przez co pierwsze strony czytam niesamowicie długi czas. W tym przypadku było zupełnie inaczej – sposób prowadzenia fabuły oraz przedstawiania wydarzeń zachęcały mnie od samego początku do przewracania kolejnych stron. Kolejny szczegół, który mnie urzekł w trakcie lektury – czytając zawsze patrzę na numer strony, na której aktualnie znajduję (takie moje osobiste dziwactwo) żeby kontrolować, ile mi jeszcze stron zostało do końca. Oddając się lekturze „Ojczyzny” całkowicie jednak o tym przyzwyczajeniu zapomniałem, przez co odkładając książkę o drugiej w nocy, żeby w końcu iść spać bardzo się zdziwiłem, że zostało mi 90 stron do końca książki, kiedy byłem przekonany, że nie jestem nawet w połowie!

Podsumowując: „Ojczyzna” jest moim zdaniem jedną z najlepszych książek otwierających jakąkolwiek serię. Niesamowicie mnie wciągnęła oraz zachęciła, żeby niemal natychmiast sięgnąć po księgę II – „Wygnanie”.

Księga II – „Wygnanie”

Ta część świetnie operuje środkami stylistycznymi, żeby oddać mroczny klimat otoczenia i okoliczności oraz samotność Drizzta po opuszczeniu Menzoberranzan. Opisy są niesamowite (swoją drogą jest to jedna z nielicznych historii, w który z niezwykłą uwagą je czytam), bogate w opowieści o świecie Forgotten Realms.

Wraz z każdą następną stroną poznajemy przeciwności jakim młody mroczny elf musi stawić czoła. W trakcie swoich wędrówek poznaje wiele różnych osób, zarówno tych życzliwych jak i tych, którzy życzą mu najgorszego. Bardzo cieszy mnie również fakt, że autor zwrócił uwagę na długie odosobnienie bohatera i odzwierciedlił to w jego osobowości. Dlaczego bardzo mnie to cieszy? Ponieważ pokazuje Drizzta jako „normalnego” mrocznego elfa, a nie stereotypowego protagonistę, któremu wszystko się udaje bez uszczerbku na ciele i umyśle.

Co do reszty, analogicznie jak w „Ojczyźnie”: dialogi bardzo dobrze skonstruowane, nie ma „głupotek” fabularnych, wszystkie decyzje bohatera mają uzasadnienie w jego wcześniejszym postępowaniu/toku myślenia. „Wygnanie” jest bardzo spójną i świetnie napisaną kontynuacją „Ojczyzny”. Moim zdaniem jest to najlepsze podsumowanie tej książki.

Księga III – „Nowy dom”

Nie mogę powiedzieć konkretnie dlaczego, jednak jestem urzeczony historiami Drizzta! Każdy kolejny tom tej niesamowitej historii (jak na razie) sprawia, że mam ochotę natychmiastowo sięgnąć po kolejny! W tej części obserwujemy bohatera po wyjściu z Podmroku na powierzchnię – według opowiadań z Menzoberranzan świata okrutnego, zdradzieckiego oraz przesiąkniętego najgorszym złem. Prawda okazuje się być jednak nieco inna…

Salvatore świetnie oddaje psychikę postaci, zwracając uwagę na zmiany, jakie wywołuje nowe otoczenie oraz osoby, które poznaje w trakcie swoich przygód. Ponownie zaznaczę decyzję autora, która mnie bardzo cieszy – Drizzt nie jest nieomylnym, nieskazitelnym herosem. Każda jego decyzja pozostawia w nim ślad, z którym nie zawsze potrafi sobie poradzić. Fabularnie księga III jest swego rodzaju rozliczeniem Drizzta z tymi śladami – zarówno tymi świeżymi, jak i starymi. Krótko mówiąc, jedno z najlepszych zwieńczeń trylogii, jakie kiedykolwiek czytałem.

Podsumowując Trylogię Mrocznego Elfa jako całość, nie mogę dać innej oceny jak 10 na 10. Jest to aktualnie jedna z moich ulubionych pozycji fantasy, zaczynając od kreacji świata oraz bohaterów, przez sposób poprowadzenia fabuły a na kunszcie autora kończąc. Ja z całego serca polecam każdemu!

Ten Krytyczny

Komentarze