Magic: the Gathering, czyli o prawie 26 letnim gigancie.


Magic, ach ten Magic. Gra, z którą praktycznie każdy gracz lubujący się w grach bez prądu miał styczność w większym lub mniejszym stopniu. Jak go w prosty sposób przedstawić? Gra, w którą chcesz, żeby grały Twoje dzieci, żeby nie miały pieniędzy na (nazwijmy to ładnie) niepożądane przez rodzica rzeczy. A tak wracając do rzeczywistości, jest to gra o łatwych zasadach, jednak dająca wiele możliwości pogłówkowania.

M:tG jest karcianką kolekcjonerską. Do gry potrzebne są dwie osoby z własnymi deckami (potoczna nazwa talii z angielskiego). Każdy wciela się w planeswalkera, osobę patrafiącą przemieszczać się między różnymi światami. Celem gry jest (niespodzianka) pokonanie oponenta poprzez odebranie mu wszystkich punktów życia (przeważnie, ale nie ma sensu tutaj przytaczać wszystkich zasad).


Talia z reguły ma minimum 60 kart, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w warunkach domowych grać mniejszą ilością kartoników w decku. Każdy gracz dobiera na początku gry 7 kart, zapisuje swoje życie i rozpoczyna się gra!

Tura dzieli się na kilka faz:
1) Untap
Na samym początku tury przygotowujemy (odtapowujemy) wszystkie karty, które użyliśmy w poprzedniej turze lub turze przeciwnika, a wymagały wyczerpania.
2) Upkeep
Tutaj dzieją się różne efekty, które czasami znajdują się na kartach, przeważnie jako nowi gracze będziecie pomijać tę fazę, starzy wyjadacze wiedzą natomiast, że tutaj potrafią dziać się cuda.
3) Draw
Jak nazwa wskazuje, dobieramy kartę (gracz, który rozpoczyna grę, w pierwszej swojej turze pomija tę fazę, drugi gracz normalnie dobiera kartę).
4) Main step
Faza, w której dzieje się większość rzeczy (przeważnie). To tutaj zagrywamy stwory, landy, zaklęcia, artefakty itd.
5) Combat
Czyli to, co lubimy najbardziej - robimy oponentowi kuku. Na początku wybieramy stworki, którymi chcemy zaatakować gracza (nigdy nie atakujemy stworów, zawsze celem jest przeciwnik). Następnie oponent wybiera swoje stworki, którymi chce zablokować nasze. Kiedy już to uczyni, kreatury zadają obrażenia. Co ważne, wszystkie zadają je w tym samym momencie. Jeżeli wytrzymałość jakiejkolwiek spadnie do zera, zostaje przeniesiona do cmentarza (graveyard'u). Stworzenia, które nie zostały zablokowane, zadają obrażenia graczowi.
6) Drugi Main step
Ciekawe, co tutaj można robić? Chyba nie to co w pierwszym ;-)
7) End step
Podobnie jak z Upkeepem, odpalają się tutaj różne efekty, jednak lepiej go nie pomijać. Pamiętacie, że w Combacie stworki zadały sobie obrażenia? W tej fazie te wszystkie rany w magiczny sposób znikają ze wszystkich kreatur, naszych, jak i przeciwnika. Po End stepie swoją turę zaczyna przeciwnik.

Powyższe zasady są baaardzo ogólne, należałoby opowiedzieć o wielu innych istotnych rzeczach, jednak lepiej przejść się do lokalnego sklepu z grami planszowymi (zazwyczaj posiadają w asortymencie M:tG) i spytać się, czy jest może organizowana w nim nauka gry. Pomimo swojego wieku (w sierpniu będzie 26 lat) nadal znajdują się osoby, które chcą dołączyć do społeczności graczy. Warto tutaj także wspomnieć, że praktycznie każdy sklep dostaje tak zwane Demo Decki. Są to darmowe talie, które może odebrać każdy nowy gracz w celu nauki gry. Powtórzę: za darmo. Turnieju tym nie zagracie, ale stanowię świetną bazę dla nauki i rozbudowy.

No i nadszedł ten moment: co sądzę o Magic: the Gathering? Dodam tak na marginesie, że gram od 6 lat z przerwami. M:tG jest na pewno grą, które zrewolucjonizowała w momencie wyjścia świat gier planszowych. Na jej korzyść, chociaż bardziej powinienem użyć sformułowania: O jej geniuszu świadczy utrzymanie się na rynku przez 26 lat! Ba, cały czas wydawane są do niej nowe rozszerzenia, a liczba graczy wciąż rośnie. Handel wtórny kartami wszedł na taki poziom, że powstały specjalne strony, które jak na giełdzie papierów wartościowych, monitorują ceny kart wraz z dokładnymi co do centa wykresami. Wyjątkowo, nie dam tutaj żadnej oceny, ponieważ z legendami i prekursorami (przynajmniej według mnie) w polemikę się nie wchodzi.

Ten Krytyczny

Komentarze