Serial "Van Helsing" czyli wampiry w świecie post-apo.


Pierwszy wpis. Nie ukrywam, mała trema... ale co tam! Dzisiaj na tapetę wezmę serial Van Helsing prosto z Netflixa.

Czego dowiemy się z opisu? Że główną bohaterką jest obudzona ze śpiączki Vanessa, którą broni samotny żołnierz Alex, i do tego posiada super moce. A, no i w tle apokalipsa wampirów. Aktualnie na stronie możemy obejrzeć 39 odcinków po średnio 43 minuty każdy, a wszystko to podzielone na 3 sezony.

Starając się o minimalną ilość spoilerów, co sądzę o produkcji. Nie jest najgorsza, ale do bycia bardzo dobrą sporo jej brakuje. Zacznę może od świata i tle dla fabuły. Szczerze, wygląda to tak, jakby ktoś wyciął fragment scenariusza filmu o zombie, po czym zrobił osobny serial podmieniając słowo "zombie" na "wampir". Charakteryzacja większości krwiopijców nie różni się zbytnio od tej stereotypowego "trupa". Jedyne, co cieszy, to brak wirusa w tle, tylko wybuch wulkanu, którego popiół zasłonił niebo do tego stopnia, że wampiry mogły wyjść z mroku. I w sumie tyle innowacji.

Zamiast o protagonistach chciałbym wcześniej napisać słów kilka o ich przeciwnikach. A są oni w moim odczuciu co najmniaj badziewni. A przynajmniej ich opowieść (za wyjątkiem Juliusa, który jest jedną z moich ulubionych postaci). Mianowicie, dużo konfliktów wewnętrznych wśród wampirów, zero epickiej walki klanów/stronnictw. Za wyjątkiem Juliusa i w późniejszych odcinkach pewnej parki, której (żeby uniknąć zdradzenia fabuły trzeciego sezonu) to nie wymienię, nie widziałem sensu na skupianiu się na "złoczyńcach". Byli po prostu nudni.

"Van Helsing" jest znakomitym przykładem na to, jak z najbardziej obiecujących postaci zrobić najbardziej irytujące. Jak pod koniec 2 sezonu słyszałem kolejną, dla mnie irracjonalną decyzję Vanessy, krew jasna mnie zalewała. Przesadna pewność siebie i chęć stania się drugim biblijnym Chrystusem sprawiają, że serial robi się zbyt przewidywalny. Ciekawe (chociaż w tym przypadku to złe określenie) jest też to, że wątek, który chcemy zobaczyć w kolejnych odcinkach kończy się w tym, w którym się pojawił (ewentualnie następnym), natomiast te, które mnie osobiście najmniej interesowały ciągneły się w nieskończoność niczym czekanie na nową płytę Matallici czy też Tool'a. Ciężko jest napisać o bohaterach coś więcej, żeby nie zdradzić szczegółów serialu. Mówiąc bardzo ogólnie: role są poprawnie napisane, obsada spełnia swoją rolę bardzo dobrze, niestety, za dużo postaci irytuje swoim zachowaniem/decyzjami widza (przynajmniej w moim przypadku).

Ostatnia rzecz, jaką chcę poruszyć, czyli nawiązanie do Van Helsinga. W pewnej mierze jest trafne. W pewnej. Brakuje rozmachu, jaką zawsze cechowali się Van Helsingowie. Najbardziej jednak boli to, że zostali przeniesieni do świata pseudo post-apo.

Moja ocena to 6 na 10. Nie ma tragedii, można obejrzeć , sam chętnie zobaczę 4 sezon. Niestety, przez apokaliptyczną wizję świata mamy kolejnego klona The Walking Dead, tylko że zamiast zombie dostajemy wampiry i więcej mocy nadprzyrodzonych. Jeżeli jeszcze nie znudził się komuś ten archetyp serialu, można ze spokojem obejrzeć. Ja jednak osobiście mam dosyć twgo typu klonów pod różnymi tytułami.

Ten Krytyczny

Komentarze