"Lochy i kwoki", czyli co drób robi w podziemiach...


Dawno nic tu nie było - czas to zmienić! Wracam do Was z kolejną dawką recenzji!
Zaczynamy od "Lochów i kwok" od wydawnictwa Black Monk Games. Mając już wcześniej do czynienia z grami tego wydawnictwa, oczekiwania miałem spore. Czy zostały spełnione?

W tej szybkiej karciance zręcznościowej wcielamy się w śmiałków przemierzających lochy w poszukiwaniu skarbów. No i tak dobrze by było, gdyby nas smok po drodze nie zjadł.

Każdy gracz dostaje na start stosik kart rewersem do góry. Po głośnym okrzyku śmiałków (czyli nas) "PO-ŁU-PY!" razem odkrywamy wierzchnią kartę z naszych stosików. Wtedy się dziać.

Każda karta ma na sobie rysunek główny (który też jest ważny!) i dwa różne symbole łupów. Naszym zadaniem jest policzenie, którego łupu jest na wszystkich z pośród wyłożonych kart najwięcej i głośne krzyknięcie np. kielich! Jeżeli zrobimy to jako pierwsi, zbieramy wszystkie karty ze stołu i kładziemy obok nas. Wygrywa gracz, który będzie miał najwięcej zdobytych w ten sposób pod koniec gry (czyli kiedy skończą się karty we wszytskich stosikach). Brzmi banalnie? Na razie tak. Na razie...

... ponieważ ikony łupu to nie wszystko, co może znaleźć się na kartach. Wspomniałem o grafice, znajdującej się na kolorowych kartonikach, a na niej lubi ukrywać się nie kto inny jak strzegący łupu smok! Jest on schowany dosłownie wszędzie, w najmniej oczywistych miejscach. Jeżeli go znajdziemy w trakcie rundy, jak najszybciej musimy złapać niebieską, drewnianą tarczę. Osoba, która zrobi to jako ostatnia, traci wszystkie zebrane w trakcie gry łupy, które dzielą jakikolwiek symbol łupu z kartą ze smokiem. Można się przed tym jednak obronić. Jak? W trakcie gry karty zamiast łupów zawierać mogą symbol kwoki. Nie traktujemy jej jak skarb, tylko jako dodatkową nagrodę. Gdyby miał nas dopaść smok, możemy poświęcić kwokę, żeby poczwara zjadła ją, a nie nas. Zdażyć się może, że w trakcie liczenia łupów będzie remis, np. dwa kielichy i dwie korony. W tym momencie wygrywa rundę gracz, który jako pierwszy dotknie drewnianą skrzynię, którą tak jak tarczę dostajemy w pudełku. No i ostatnia rzecz, taki szczególik. Pochodnie zawarte na każej karcie. Jeżeli są zapalone, nic się nie dzieje, natomiast w momencie, gdy są zgaszone, możemy natychmiast zabrać tę kartę na stosik zdobytych przez nas kart. Od razu.

I to wszystko, jeżeli chodzi o zasady "Lochów i kwok". Łatwa, szybka i przyjemna imprezówka. Tak można podsumować tę grę. Trzeba jednak podkreślić tutaj słowo "imprezówka", ponieważ rzadko kiedy będziemy ją wyciągali w innych okolicznościach. Po ok. 4 godzinach gry znałem już niemal na pamięć wszystkie miejsca, w których ukrył się smok, rozgrywka stała się monotonna, a wszystko automatycznie robiłem zanim pomyślałem.

Gra jest dobra, nawet bardziej niż dobra. Super jest mieć ją na półce, w szczególności, gdy chcemy posiadać coś szybkiego do zagrania ze znajomymi, niekoniecznie związanymi z planszówkami. Gra nie jest droga, daje dużo frajdy, na spokojnie do zagrania z dzieciakami, jak i przy piwku. Pomimo tego, że osobiście mam jej dosyć na jakiś miesiąc, gorąco polecam.

Ten Krytyczny

Komentarze